Pewien rosyjski mafioso wybrał się sam na ryby. Jak to mafiozo odstroił się w ekskluzywne ciuchy, na szyi założył gruby złoty łańcuch, w kieszeni miał gruby rulon pieniędzy i na każdym palcu posiadał jakiś złoty sygnet. Żeby mu się nie nudziło zabrał, ze sobą trzy flaszki. Po rozłożeniu wędek od razu zabrał się do picia. W pół godziny wypił je wszystkie i nawalony poszedł spać. Budzi się następnego dnia i widzi, że ktoś ukradł mu jego gruby łańcuch, rulon pieniędzy i sygnety. Zdenerwowany dzwoni po chłopaków, żeby znaleźć złodzieja.
Po 10 minutach pojawiają się 4 czarne BMW i z każdej z nich wysiada po 4 kafarów z kałachami. Jadą do pobliskiego miasta szukać sołtysa. Zajeżdżają pod dom. Drzwi otwiera im jakiś dziadek. Na szyi maił gruby złoty łańcuch, na palcach złote sygnety a z kieszeni wystawał mu gruby rulon pieniędzy. Zdenerwowany szef każe chłopakom przeładować kałachy i pyta:
– Skąd masz to wszystko?!
– Nie uwierzycie mi chłopaki, ale idę sobie koło rzeki i patrzę leży jakiś gościu nawalony w trupa i ma to wszystko przy sobie. No to pozabierałem mu to i na koniec zerżnąłem w d*psko i wróciłem do domu.
Szef podchodzi do sołtysa, przygląda się jego zdobyczom i mówi do chłopaków:
– To nie moje