“Poprosiliśmy gości o prezenty w postaci pieniędzy. Jak niby mielibyśmy sfinansować NASZE wesele, które sobie wymarzyliśmy? Napisaliśmy jasno, że jeśli nie możesz się dołożyć do naszego wyjątkowego wesela, to nie jesteś zaproszony. Taka szansa zdarza się raz w życiu!”
– pisała później Susan w poście na Facebooku.
Niestety, ludzie nie chcieli płacić. Susan założyła więc zbiórkę internetową, ale również nie odniosła sukcesu – zebrała zaledwie 250 dolarów. Co gorsza, nawet najbliżsi wycofali swoje wsparcie dla projektu Susan, który miał przecież “przyćmić wszystko”.
Kiedy nic z tego nie wyszło, zgodnie z duchem czasu niedoszła panna młoda podzieliła się swoimi przemyśleniami na Facebooku. Napisała tam, jakie ma zdanie o “przyjaciołach”, którzy nie chcieli się złożyć na jej wesele. Bardzo długi post zdążyła już skasować, ale od kilku dni krąży on po internecie – tłumaczymy tylko najtłustszą jego część, bo tyle tu się dzieje! Zacznijmy od początku – Susan poznała swojego niedoszłego przyszłego męża, kiedy miała 14 lat. Razem uczyli się, razem pracowali, kiedy miała 20 lat ,urodziła synka. Wspólnie odkładali pieniądze na najlepsze wesele na świecie.
Weźcie popcorn, ta historia jest tego warta.
“Ponieważ nasze życie przypominało bajkę, chcieliśmy, żeby nasze wesele zwalało z nóg. Potrzebowaliśmy tylko odrobiny wsparcia. Nasze wymarzone wesele kosztowałoby około 60 tys. dolarów – w tym były już wliczone loty na Arubę. Poprosiliśmy więc nasze rodziny i przyjaciół o pomoc w realizacji tego marzenia.
Więcej na kolejnej stronie: